Podobno ostatni poniedziałek był najbardziej depresyjnym dniem roku. Teraz z kolei mrozik i sesja. Jak tu nie wspominać wakacji? Było luźno i w miarę ciepło, nie licząc pobytu w Normandii od którego te wspominki tutaj zaczynam.
Pourville - Mieścinka znana bardzo - tę plażę malował Monet (jedyny obraz tego autora w Polskich zbiorach, był nawet ukradziony i (o dziwo!) odzyskany całkiem niedawno). Jeżeli ktoś nie potrzebuje gwarantowanej pogody, to polecam się tam wybrać. Życie tam bardziej przypomina to wiejskie, nieśpieszne.
W niedzielę nie było chyba pociągu, który by się nie spóźnił. Sam też się spóźniłem i dotarłem na katowicki dworzec dopiero w poniedziałek. Nic się w sumie nie stało. Jak nigdzie nie jadę, to PKP spóźnia się zawsze bardziej niż ja:) Było za to trochę czasu, żeby rozstawić trójnoga i troszkę pocykać. Efekty tego spóźnionego nocnego cykania "brutalistycznego zabytku moderny" poniżej.